Pomidorowe szaleństwo


Pomidorowe szaleństwo zaczyna się u mnie już w lutym, od wysiewania do doniczek ciekawych odmian, których na pewno nie znajdę na rynku. W zasadzie wysiewanie w domu nie bardzo ma sens, bo dla jednej rodziny lepiej jest kupić gotowe flance, po 1-2 z kilku różnych odmian, niż wysiewać kilkadziesiąt takich samych, ale, jak już powiedziałam - niektórych odmian na rynku nie znajdę.
Rozsada wyhodowana na parapecie często jest bardziej "wyciągnięta" od tej ze szklarni, na szczęście pomidory mają wspaniałą właściwość - wyrastają im korzenie na łodydze, o ile ta ma kontakt z ziemią. Należy więc je sadzić jak najgłębiej, wtedy łodyga wyda dodatkowe korzenie, wzmocni się i rozrośnie zdrowo. Tak robię od lat i moje krzaczki plonują tak samo dobrze, jak te kupione.
W naszym klimacie pomidory w gruncie to super ryzykowna sprawa, rzadko się udają. Zwykle atakowane są przez zarazę ziemniaczaną, a sprzyja jej różnica temperatur między dniem a nocą (u nas od sierpnia) i deszcze. Stosunkowo najlepiej udają się w gruncie pomidorki koktajlowe, najwytrzymalsze. A i to w cieplejszych regionach kraju, bo u nas rzadko dadzą radę wydać owoce.
Dlatego najlepiej jest sadzić pomidory pod osłonami, najlepiej w tunelu. Widziałam też inne rozwiązania, łatwiejsze do wykonania. W okolicach Hajnówki kobiety wykorzystują okapy budynków gospodarczych i ich południowe ściany. Dach wystaje tam dość daleko, bo na zimę gromadzono pod nim, oparte o ścianę, zapasy drewna. Wiosną kobiety stawiają tam skrzynie wypełnione kompostem, w których sadzą pomidory, a do brzegu dachu przyczepiają folię, która je chroni od deszczu i zimnych powiewów. I mają doskonałe plony - widziałam U Mamalinki, która zaadoptowała tę metodę. Dość dobrze udają się też w skrzyniach, nad którymi rozpostarto daszek. Dość łatwe jest też zbudowanie daszku ze sztywnych, przezroczystych tafli plastyku, wspartego na drewnianych drągach. Boki mogą być osłonięte kurtyną z folii lub agrowłókniny, podnoszoną na dzień.
Krzaki pomidorowe są bardzo żarłoczne, jest to jedna z niewielu roślin, które dobrze udają się na świeżym kompoście lub nawozie zwierzęcym. Co więcej - one to lubią i tego wymagają. Jest to tez bodaj jedyna znana mi roślina warzywna, która dobrze rośnie sama po sobie (o ile gleba nie jest skażona patogenami). Z tego powodu może rosnąć rok po roku w tym samym miejscu, o ile dostarcza się jej nowych dawek kompostu lub przekompostowanego obornika.
Jest jedna rzecz, której pomidor nie cierpi - to mokre liście. Łapie wtedy szybko choroby grzybowe i inne pleśnie. Natomiast potrzebuje sporo wody w glebie do wydania owoców; i to równomiernie, bo nie lubi okresów przesuszenia na zmianę z zalewaniem. Na szczęście potrafi rozwinąć głębokie korzenie i czerpać wodę z głębszych warstw ziemi. W jego przypadku podlewanie "butelkowe" jest bardzo dobrym wyjściem.
Pomidor nie lubi też parnej, wilgotnej atmosfery - tunele lub szklarnie trzeba codziennie wietrzyć i zamykać je o zmroku, żeby nie zaszkodził mu nocny chłodek.
Nie lubi towarzystwa ogórków ani żadnych innych dyniowatych, natomiast odpowiada mu bazylia, seler, fasolka karłowata oraz aksamitka.
Teraz o uszczykiwaniu pędów - są tutaj dwie różne szkoły. Jedna każe prowadzić konsekwentnie pomidory na 1 lub 2 pędy, obcinając wszystkie inne, druga - zostawić mu jego naturalny pokrój, bo im więcej liści, tym więcej fotosyntezy, czyli więcej owoców. Należy tylko podwiązywać łodygi do tyczek, aby się nie połamały pod ciężarem owoców. Poza tym każda rana po cięciu to otwarte wrota dla bakterii i wirusów. Przyznam się, że wolę tę drugą opcję, dlatego mam pomidorową dżunglę w tunelu.
Krzaki pomidorów, już "zadomowione", nie lubią też pielenia i targania za pędy. W zeszłym roku wolontariuszka, w najlepszej wierze, wypieliła dokładnie połowę tunelu, poruszając i przekładając pędy. Zaraz potem te wypielone pomidory rozchorowały się i padły dość szybko. Te nie pielone dalej rosły zdrowo i owocowały. Dlatego najlepiej jest zaściółkować je grubą warstwą słomy lub siana, a ewentualne chwasty wyrywać ostrożnie. Lepsze zachwaszczone, ale zdrowe i plonujące pomidory, niż czyste, ale martwe czy chore.
Pamiętając o tych kilku zasadach - dobra ziemia, osłonięte, ciepłe miejsce, suche liście, ale wilgotne korzenie - na pewno doczekacie się dobrych i pięknych pomidorków prosto z krzaka. Mniam, ale bym takiego zjadła...

Sąsiedztwo dla pomidora:
dobre działanie w obie strony: pietruszka, szparagi, seler naciowy i korzeniowy, wczesna kapusta;
on działa dobrze na: agrest
na niego działa dobrze: aksamitka, cebula, fasola karłowa, pokrzywa, czosnek

złe działanie w obie strony: ziemniaki, bób
na niego działają źle: koper włoski, inne kapustne, rzodkiewka
on działa źle na: perz, morele
  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...