Dokładnie rok po odstawieniu rozjaśniacza z moimi włosami zaczęło dziać się coś pozytywnie dziwnego. Włosy, które zawsze miały tendencję do bycia suchymi, szorstkimi, sztywnymi i spuszonymi, nagle stały się bardzo śliskie. Do tego stopnia śliskie, że po dwukrotnym oczyszczeniu włosów szamponem z SLES i nałożeniu odrobiny odżywki na 3 minuty po umyciu nadal były bardzo śliskie i gładkie, od nasady aż po same końce.
Śliskie włosy są trochę uciążliwe - trudno upiąć je włosy w kok, łatwo obciążyć i trudno uzyskać efekt
push up. Mimo wszystko ta uciążliwość jest niczym w porównaniu ze zniszczonymi, porowatymi, przesuszonymi włosami. Zdecydowanie wolę śliskie włosy. :)
Po dwukrotnym oczyszczeniu włosy nie nabrały objętości, więc pomyślałam, że muszę dostarczyć im więcej protein, które działają na porowate włosy usztywniająco i wysuszająco. Mimo że żelatyna to białko wielkocząsteczkowe, które pokrywa zdrowe włosy filmem i jeszcze bardziej je wygładza, postanowiłam sprawdzić, jak zadziała na moich włosach po dwuletniej przerwie. Jeszcze bardziej je wygładzi czy może doda objętości i pozbawi śliskości?
W 2012 roku laminowanie mocno przesuszyło moje włosy, nawet łagodna wersja, która składała się z niewielkiej ilości żelatyny i dużej ilości odżywki i oleju.
Kilka dni temu wymieszałam 2 łyżki żelatyny z gorącą wodą, ostudziłam i do lekko żelowej papki dodałam odżywkę. Powstała mieszanka, która przypominała gęsty budyń waniliowy i w takiej formie nałożyłam ją na wilgotne włosy, przed myciem. Owinęłam włosy folią i podgrzałam 20 minut pod suszarką kapturową. Po podgrzaniu umyłam skórę głowy szamponem.
Po wysuszeniu włosy były... dziwne. Bardzo miękkie i błyszczące na całej długości, pełne objętości, a końcówki niby nawilżone i gładkie, ale niesforne, co widać w powiększeniu:
Zdjęcie zrobiłam pilotem, dlatego jest troszkę zamazane.
Podsumowując, po dwuletniej przerwie laminowanie żelatyną sprawdziło się na moich włosach o wiele lepiej - proteiny nie przesuszyły moich włosów, a nawet je wypielęgnowały, ale włosy były niezdyscyplinowane i trudne do ułożenia (przypominało to troszkę elektryzowanie). Laminownie nadal nie skradło serca moich włosów, ciekawe, jak będzie za rok. :)
A Wy pamiętacie o laminowaniu czy już zapomnieliście o tym zabiegu? Jak się u Was sprawdza? :)
F A C E B O O K I N S T A G R A M B L O G L O V I N'