#Aftersex - kogo naprawdę boli dupa?

Znowu drama, znowu pretensje, znowu poważne dyskusje. Co należy, a czego nie powinno się robić w sieci. A wszystko dlatego, że ludzie mają smartfony i strzelają sobie zdjęcia. Aha.

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że tytuł przyszedł mi do głowy bez dłuższego zastanowienia. I chyba idealnie pasuje do tematu, pomimo swojego a little bit wulgarnego charakteru. A ja przecież jestem grzecznym chłopcem.

#Aftersex to nowy trend na Instagramie - ewolucja samojebki, bo polega na zrobieniu jej tuż po seksie. Tylko tyle (albo aż tyle) potrzeba, żeby spowodować podział społeczności na zwolenników i przeciwników i po raz n-ty móc trochę pooceniać innych ludzi. Można by rzec - standard w internetach. I chociaż to tak świeża sprawa, że Polska jeszcze o niej nie usłyszała (kwestia czasu), to wśród społeczności Instagrama już teraz wywołała sporo kontrowersji. Jak tak można?! A komu to potrzebne?! A dlaczego?!

Pominąłem oczywiście te zdjęcia, które zostały zrobione dla żartu. Z ręką, z pieskiem i kolegą.

Taka zabawa. Stuku-puku, a po wszystkim, zamiast papierosa, podziękowań i płaczu ze szczęścia, zdjęcie na Instagrama. A czym różni się takie zdjęcie od zwykłego selfie? Przecież nie ma na nim niczego, co mogłoby wywołać obrzydzenie albo zgorszenie. W sieci codziennie pojawiają się tysiące fotek, których oglądanie może grozić trwałym uszkodzeniem jakiegoś narządu, a ludziom nie podoba się widok zakochanych ludzi, którym ze sobą dobrze. Wolą za to oglądać całujących się mężczyzn albo zdjęcia Anny Grodzkiej. Może jestem mało wrażliwy (chociaż sam tak nie uważam), ale moje oczy chyba wolą patrzeć na tych ludzi z wyrka, niż posła(nkę) na basenie.

Można mówić o braku prywatności, udostępnianiu nawet tak intymnych scen ze swojego życia, ale czy vlogerzy nie kręcą filmów o tym, że idą do sklepu? Czy bloger nie napisze o tym, że się zakochał? A czy Ty nie wrzucisz na fejsa informacji, że jesteś w związku, albo zdjęcia tego, co jadłeś na śniadanie? Takie mamy czasy - prywatność w 2014 roku jest ściemą, bo nie istnieje. Jest za to coś, co jest tak świeże, że na razie nie jesteśmy w stanie tego zdefiniować. I najważniejsze - my kierujemy tym czymś i wyznaczamy tego granice. Są przecież ludzie, którzy nigdy nie założą konta na fejsie, bo boją się o swoje dane (które tymczasem przy odrobinie umiejętności można pozyskać od ręki). Na pewno znasz też przynajmniej jedną osobę, która nigdy nie pokazała publicznie swojego zdjęcia. A zaraz potem spotykasz Humeniuka - gościa, który dzieli się ze znajomymi, czytelnikami i obserwatorami moich społecznościówek tym, co mnie jara albo denerwuje.

Każdy ma swoje granice przyzwoitości i zdjęcie zrobione po seksie absolutnie mnie nie rusza. W zasadzie nie wywołuje żadnych uczuć, a na pewno nie wkłada mi w usta słów krytyki i wyzywania innych od idiotów. Idiotami za to są Ci, którzy pchają się z butami do cudzego łóżka i mówią innym, co jest dobre, a co nie. I co powinni wrzucać do sieci, a czego nie powinni. Chociaż sam bym pewnie takiej foci nie strzelił, to naprawdę nie mam nic przeciwko. Bo to zwykłe zdjęcie i, o ile przedstawia chłopaka i dziewczynę, którzy w smaczny i świadomy sposób pokazują swoją intymność, to nic mi do tego. Dużo bardziej za to krzywię się na widok śliniącej pary na ławce w parku, który odwiedzają rodziny z dziećmi. Taka sytuacja. Ale nic straconego.

Przecież nie zawsze trzeba wszystko lubić.

  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...