Kawowy poranek w McDonald's

Lubię takie dni, jak ten. Słońce, rower i znajomi. No i kawa, bo zdecydowaliśmy się zaszaleć i wybrać na kawę do znanej kawiarni, którą McDonald’sem zwą. A że szefostwo ma gest i gości podróżnych darmową dawkę kofeiny - żal było nie skorzystać.

Oprócz tekstów zwierających jakieś tam moje opinie na przeróżne tematy, równie dużą przyjemność sprawia mi pisanie o codzienności. Lajfstajlu w dosłownym znaczeniu. Dzielenie się z Tobą zdjęciami i faktami z mojego życia nadzwyczaj mnie jara, bo Więcej Luzu to przecież kawałek mnie. No i miejsce, w którym mogę przyjmować najlepszych gości na świecie (tak, mowa również o Tobie). Uwielbiam to!

Tak samo, jak słoneczne poranki. Szczególnie te piątkowe, wolne od jakichkolwiek zajęć. Wypożyczyłem rower i ruszyłem przed siebie, na twarzy czując powiew chłodnego powietrza. Takiego o 8 rano. Od czasu, gdy nauczyłem się wstawać przed Aniołem Pańskim (potocznie nazywanym południem), ubóstwiam godziny 8:00-10:00 - wszystko budzi się do życia, w tym ja. A kończąca się promocja w McDonald’sie to przecież doskonały pomysł na przywitanie nowego dnia przy kubku czarnej arabici. Bez cukru oczywiście. Tak, jak lubię.

Jeśli jakoś umknęła Ci informacja o promocji to wyjaśniam - codziennie do 10:30 (a w weekendy do 11:00) kawę w Maku dostaniesz za darmo. Czarną, białą albo cappuccino. Bez kupowania żadnych dodatków. Mówisz, że chcesz i dostajesz. Fajna opcja. Aha, trwa jeszcze tylko dwa dni.

Moja wredna natura nie mogła przejść obok tego tematu obojętnie, więc wybraliśmy się dziś do lokalnego (aczkolwiek całkiem odległego) lokalu, żeby sprawdzić, jak to wygląda i przyłapać obsługę na jakiejś fatalnej wtopie. A potem opisać na blogu, sasasa.

Proces zamawiania wydaje się być niezwykle przyjemny, bo nie każą Ci wyciągać karty. Ani płacić gotówką. Grzecznie mówisz, że poprosisz kawunię, a pani drukuje numerek i zachęca do czekania. Niestety, pomimo usilnych działań, kawa dotarła cała, zdrowa i w całkiem szybkim tempie prosto na mój stolik (Ania mi ją przyniosła, przecież sam nie będę chodził).

W smaku przypominała kawę. Odkrywcze. Ale taką charakterystyczną, z McDonald’sa. Wiele osób wychwala tamtejszą kawunię pod niebiosa i twierdzi, że lepszej nie pili. I albo rzeczywiście kofeinizują się jedynie na stacjach benzynowych i w fast foodach (i nie mają porównania), albo nie pijają naprawdę dobrych kaw. Żeby nie było - wypić się dało, ale zdecydowanie preferuję te z miejskich sieciówek, nawet jeśli kosztują trochę więcej, niż nic.

Ale co tam kawa. Niesamowicie podoba mi się podejście do klienta w McDonald’sie. Pamiętam sytuację, w której wylałem dwie kawy na podłogę, a pani z obsługi nalała mi je ponownie bez kasowania mnie na kolejną dyszkę. Taka polityka. Taką politykę to ja kocham (choć uważam się za absolutnie apolitycznego gościa)!

To miłe, że są miejsca, do których możesz przyjść i poczęstować się kawą. Żeby wypić ją sobie ze znajomymi. Bo ktoś stawia. Ekstra! Piąteczka, panie Ronaldzie! :)

Dobry poranek gwarancją udanego dnia? Jestem skłonny się pod tym podpisać. Było doskonale :)

  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...