Trencz czyli po prostu prochowiec, jest moim ulubionym okryciem na jesień i wiosnę. Dlaczego? Bo ukrywa to czym nie chcę się chwalić, czyli biodra, a uwydatnia talię. Pasuje do wszystkiego, od eleganckich sukienek po wytarte dżinsy. I najważniejsze, każda z nas – bez względu na wzrost i figurę – wygląda w nim dobrze. Więc jak go nie kochać?
W takim zestawie jak poniżej biegałam w weekend, beżowy trencz, dżinsowe rurki, szara bluza i tenisówki. W dzisiejszy deszczowy dzień również by się sprawdził jedynie zamieniłabym tenisówki na kalosze i dodała kolorową parasolkę