Chornie


Ledwiem się zwlokła z łóżka, żeby trochę poczytać i popisać. Dopadła mnie moja odwieczna plaga (bo miewam to, odkąd pamiętam). Na szczęście ostatnimi laty rzadko, ale kiedyś to przez cały zimny sezon tak mnie telepało co i rusz.
Wygląda to na jakieś zapalenie oskrzeli, krtani czy czegoś tam. W każdym razie kaszel mną wstrząsa bez przerwy taki, że wszystkie mięśnie bolą. Gardło pali żywym ogniem. Poza tym bóle w stawach, łeb pęka i nieprzytomna jestem. Spać nie można, bo te salwy kaszlu regularnie co parę minut...
Diagnozy bywały różne, różnie mnie też leczono na to. Tym razem leczę się sama, zielsk rozmaitych mam pełno, tylko na początku nie miałam siły nawet zaparzyć. Najbardziej skuteczny okazał się olej żywokostowy. Biorę łyżeczkę do ust i ssę, koi dość ładnie na jakiś czas.
Leżę sobie jak jakiś mocno nieszczęśliwy wieloryb, nie mogąc znaleźć miejsca, wstrząsana tym kaszlem. No, leżałam. Jest już trochę lepiej.
Jutro podsumuję impresje ogródkowe i pokażę nagrody, bo dziewczynom się należą, prawda? Tak pięknie piszą!
Przepraszam, jeśli chwilowo nie odpowiadam na listy itp. Nadrobię to, jak poczuję się lepiej.
Pa, lecę do łóżka!
  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...