Dlaczego nie mam krowy?


Często ludzie zadają mi pytanie: dlaczego nie mam krowy albo chociaż kóz? Fakt, przydałaby się jakaś mlekodajka, bo mieszkając wśród hodowców krów, nie mam skąd brać mleka. Ludzie, od których kupowałam latem, sprzedali swoje krowy. Inni robią trudności, bo niby podpisali z mleczarnią, że postronnym osobom sprzedawać nie będą, bo niby ich rozliczają, bo to, bo tamto... Zresztą zimą to ja nawet od nich nie chcę, ponieważ mleko krów karmionych kiszonkami ma specyficzny, nieprzyjemny zapach. W mleczarni robią z nim jakieś sztuczki i w butelkach już nie ma tego posmaku. Poza tym trochę obawiam się tych wszystkich antybiotyków i innych szczepionek, które dostają krowy z dużych hodowli.
Czyli krowa by mi się przydała. Tyle, że zwierzę jest też osobą, o dobro której powinnam dbać. Często nowi osiedleńcy, poniesieni romantyczną wizją stadka zwierząt, biorą je, nie licząc się ze swoimi umiejętnościami i możliwościami, a potem to się źle kończy, przede wszystkim dla zwierząt.

Posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia to duża odpowiedzialność. To też potrzeba wiedzy i znajomości jego potrzeb. To znajomość realna swoich możliwości. A te, w moim przypadku, są ograniczone. Córka wpada tylko czasem, mąż, jako typowe dziecko wielkomiejskie, nie bardzo umie i chce zajmować się zwierzętami. A ja? Czasem wyjeżdżam i nie ma mnie kilka dni, czasem jestem chora i tez uziemiona. Nie mogłabym poświęcić się codziennemu dojeniu o określonych porach, a nie ma mnie kto zastąpić.

Nie wystarczy zresztą krowy doić i wyprowadzać na pastwisko. Trzeba znać jej potrzeby, zatroszczyć się o wygodne miejsce, o karmę na zimę, o zdrowie, trzeba umieć rozpoznać niedomagania i choroby, zaprowadzić w odpowiednim czasie do byka (jakoś mi nie odpowiada powszechnie stosowane sztuczne zapłodnienie), zadbać o to, by się czuła dobrze, miała odpowiednie warunki. Podobnie zresztą jest z kozami, które są delikatniejszymi stworzeniami, niż się często myśli. Zainteresowanych odsyłam do bloga Ewy z Kresowej Zagrody, od niej można się co nieco dowiedzieć o hodowli kóz.

To wszystko sprawia, że mimo, iż nie wyobrażam sobie życia bez zwierząt na wsi, to mieszkają z nami takie zwierzęta, którymi dajemy radę odpowiednio się zająć: psy, koty, kury i owce. W codziennych czynnościach mąż może mnie zastąpić, bo nie wymagają specjalnych umiejętności, a ja z kolei znam je i umiem przeprowadzać zarówno strzyżenie, korekcję racic, odrobaczanie, jak i nasadzanie kurcząt.

Ograniczanie się do tego, czemu jestem pewna, że dam radę, jest czasem dość bolesne. Bo tak marzyłam o koniu i krowie właśnie... Ale dlaczego dla moich zachcianek jakieś zwierzę miało by cierpieć? A ja razem z nim. Może gdybym była młodsza....
  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...