W moim domu przez całą wiosnę podstawowym śniadaniem był chrupiący, ziołowy twarożek. Pierwszym krokiem do jego zrobienia było wyjście na ogród po świeży szczypior i rzodkiewki, następnie posiekanie ich najdrobniej jak się da i w końcu połączenie z resztą dodatków w kremowy, pikantny twarożek.
Myślicie, że to początek rzewnej historii o tym, że przechodząc na weganizm utraciłam ten smak na zawsze? Nic bardziej mylnego! Jedząc roślinnie równie często zaczynam dzień od kanapki z domowym twarożkiem, z tą różnicą, że teraz przygotowuję go z... nerkowców. Wystarczy orzechy nerkowca namoczyć na noc w wodzie, a rano odcedzić i zmiksować z dwoma magicznym składnikami, czyli
płatkami drożdżowymi oraz sokiem z cytryny lub wodą z kiszonych ogórków. Do tego jak największa garść świeżych ziół, chwila w lodówce i twarożek gotowy. A smakuje zupełnie jak ten u mamy w 1998 roku.