Początkowo brzmi to jak tytuł jakiegoś taniego rumuńskiego pornosa. W rzeczywistości jest niewiele lepiej, a kultura (a właściwie jej brak) nie pozostawia złudzeń. To, co tu zobaczysz, na stałe zmieni sposób patrzenia na mą arcypoukładaną personę.
Jak pewnie nie wiesz, ten weekend spędziłem w Tychach. Książęce postanowiło wziąć za rękę lifestylowych blogerów i pokazać nam jak tworzy się napój bogów oraz jak się go spożywa. Wiadomo. Zdradzę Ci, że było rewelacyjnie i w temacie browarów obecnie nie ma mi równych.
Ale zanim na Więcej Luzu pojawi się cokolwiek związanego z piwem, chmielem, słodami i kacem-mordercą, na moment zerknij na mój pokój i zobacz, jakie fuckupy zalicza taki bloger, jak ja. Inaczej się nie da. Żal patrzeć.
Bloger dostaje kartę hotelową i zastanawia się, dlaczego światła w pokoju nie chcą się zaświecić. Na szczęście tym razem nie udało mi się zatrzasnąć drzwi do pokoju, w którym została karta (pozdro Metropol), ale i tak nie ma się z czego cieszyć.
Bloger wiesza zawieszkę na klamce od toalety. W zamkniętym pokoju. To jest cool. Każdy w Stanach tak robi. Spokój na muszli to wymóg, ale do niej jeszcze wrócę.
Witaj w moim świecie. To nie jest makieta Masywu Śnieżnika. To moje łóżko, które wyglądało tak przez cały wyjazd. Zmieniały się jedynie ułożenia poszczególnych szczytów i przełęczy.
Bloger ma syf. Ja mam syf (bo jestem blogerem). Wszystko układa się w logiczną całość.
Bloger śpi pod czujnym okiem Mieszka II, który mieszka w tym pokoju od dawien dawna. Czułem się trochę nieswojo, ale jakoś się dogadaliśmy.
Pojęcie szafy nie istnieje. Poza tym nie ma czasu, żeby bawić się z wieszakami i składaniem w kosteczkę. I jeszcze jedna ważna sprawa. Na krześle się nie siedzi - to krzesło jest szafą. Taka sytuacja.
Centrum dowodzenia. Tutaj są internety, tutaj jest wszystko.
Tutaj też jest burdel.
Od lewej - szafa (na niej ręczniczek, pogromca upałów), telefon, portfel, bilety, komputer kabelki, pusta po ciężkiej nocy butelka, środki przeciwbólowe. No i prąd.
Do szczęścia brakuje jeszcze tylko łazienki i gwoździa programu. Muszla i podniesiona deska. Kogoś to dziwi? Mnie nie, bo jestem facetem. A taki widok tylko potwierdza mą męskość (w którą i tak nigdy nikt nie wątpił).
A teraz, droga kochana czytelniczko, zanim wyślesz mi ofertę matrymonialną, lepiej dwa razy się zastanów, czy nie przeraża Cię taki widok.
Mnie przeraża.