Co jako pierwsze nasuwa mi się na myśl, gdy jadę przez rozmaite berlińskie dzielnice? Różnorodność. Wciąż podział? Chyba już nie. Niesamowita dbałość o architekturę, niezależnie od odległości od Bramy Brandenburskiej. Jednocześnie, wcale nie taka
Ordnung-muss-sein-czystość na ulicach, czy w metrze. Kontrast między odpicowanymi kamieniczkami a większością obywateli - ubranych, jak można by ocenić na pierwszy rzut oka w to, co aktualnie mieli pod ręką ... z niekoniecznie dobrym efektem. Typowo - adidaski i najaczki. Do garsonki i fraka.
Narzekam? Nie, usiłuję uchwycić drobne smaczki tej arcyciekawej stolicy.
W życiu nocnym miasta z powodzeniem można się zatracić, gubiąc po drodze własne lacie i wszelkie kosztowności. Robi wrażenie szczególnie, jeśli aktualnie egzystujesz w mieścince, gdzie o godzinie 22 na głównej ulicy znajdują się przeważnie okoliczni menele i inni przedstawiciele arystokracji rodem spod monopola. Nawet będąc osobą, która od prawie 20 lat ma problem z bezproblemowym korzystaniem ze środków transportu publicznego, w Berlinie po prostu NIE DA się zgubić. Czas oczekiwania na przesiadkę nie przekracza 5 minut, na niektórych dworcach można nawet palić.
( Z tego miejsca chciałabym pozdrowić zabrzańskie 111, którym jeszcze przez ostatnie 8 miesięcy przyjdzie mi jeździć ) . Niezapomniane przygody w metrze, gdzie każdy czuje się swobodnie - dajmy na to, poważnie wyglądający biznesmen, szpilający na iPhonie w różowe kucyki. Z włączonym dźwiękiem. Przyjaźnie nastawieni ludzie, siadający obok Ciebie na ławce, zaczynają ciekawą rozmowę od "Jaka dziś ładna pogoda!" zamiast narzekania na rząd, szefa, podatki i sąsiada. Dziewiętnastowieczne, świetnie zachowane budynki odbijają się w szybach arcydzieł nowoczesnej architektury. Bloki z wielkiej płyty po dawnej stronie
Ost wyglądają dziwnie znajomo. Moje próby komunikacji w języku niemieckim kończą się jedynie na "o-chj-jej-chodzi" wyrazie twarzy rozmówcy. No i dobrze wiedzieć, że mój język ojczysty dla Niemców brzmi jak język mieszkańców największego państwa na świecie. A swoje przyszłe duńskie mieszkanko urządzę za pomocą berlińskich targów staroci.
Tylko nienawidzę cen papierosów -
tak, w końcu przestanę palić I z pewnością - wkrótcę do Berlina wrócę !
__________________________________
What is my first thought, when I'm going through the various districts in Berlin? Variety. Still division? I don't think so. Unbelievable care about the architecture, no matter how far is the Brandenburgen Tor. But not so
Ordnung-muss-sein-clean streets, or tube. The contrast between pimped tenements and most of the inhabitants - wearing, as you could estimate, random things which are close at hand this morning ... with not necessarily good effect.
Am I complaining? Nope, just trying to catch some invisible details of the extra interesting metropolis.
The night life is impressing, especially if you're currently living in a city where the main street is empty at 10pm. I love the Berlin's public transport, with all the adventures in the tube
(like, for example, an old, serious-looking guy playing My Little Pony on his iPhone. With the voice on) I love the friendly people, who just sit next to you on the bench, and start conversation about life and other serious stuff with "what a nice weather today!". I love the 19th century buildings with all the pillars and reliefs, located next to the modern architecture consisted of glass and metal. I love the post-communistic blocks of flats in the East Side (you could feel like home for a second...) . I love how everybody looks like "what the hell is her problem?" when I'm trying to speak some German. I love how people mistake me for Russian. I love the flea markts, where you could buy everything to furnish an apartment in the most unexpected way. I love the galleries and museums, which I have still plenty of to visit next time. I don't like the way girls in Berlin wear clothes ... Not everyone, but ... Generally ... No. I hate the prices of cigarettes (about two times higher than here in Poland -
yeah yeah I will stop smoking, eventually).
So, my diploma work in interior design - showroom inspired by the urban area of Berlin.
go hard or go home
so dead after 12 hours of walking
came to Berlin to see some polish design - fine
Under the pigeon. The most dangerous place for taking photos ever. Believe me.
Mesopotamian idea of beauty.
I love the design - it's summer sale - it's my size - but, come on - where I could wear this beauties? wasting money - me 0:1.
well, apparently my future plans are stalking me ; )