Zaczęło się - Dancing with the Starssss



Ostatnią notkę skończyłem wiadomością, że już niedługo będziecie mogli zobaczyć mnie i moją mamę na szklanym ekranie, a teraz już dawno po Pytaniu na Śniadanie... jak ten czas szybko leci. Jestem kompletnie zdezorientowany wszystkim, co dzieje się wokół mnie, dlatego, że w głowie mam tylko treningi. To wokół nich się wszystko dzieje, to po nich mam czas wolny, a przed nimi mam czas na zjedzenie, to po nich mogę się spotkać ze znajomymi, a przed nimi mogę skoczyć na ulubioną herbatę do kawiarni na rogu idąc na przystanek autobusowy... Ale lubię to, lubię to bardzo i nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby się to skończyć. Kocham ten wycisk, bo idzie mi coraz lepiej. Janja jest zadowolona, ja jestem zadowolony... a ten piątek będzie chyba najbardziej stresującym piątkiem w moim życiu, bo to teraz ja tańczę taniec, który będzie oceniany. Poprzedni piątek też był mega ważny dla mnie, chociaż nikt z chłopów nie odpadał. Tańczyliśmy wspólnego swinga... chyba wyszedł nam dobrze? Dostałem nawet wyróżnienie, Pani Tyszkiewicz straciła dla mnie serce... hah :) Na koniec programu, po tym, jak odpadł Krzysiek z Violą (para, z którą mega się przyjaźnie :() śpiewałem celebration... wyszło świetnie, choć dość głupio było mi śpiewać po tym, jak ktoś rozstał się z programem. To takie straszne, że ktoś odpada co odcinek... jesteśmy wszyscy tak zgraną ekipą... każdego będzie żal. No nic... trzeba się przygotowywać do następnych odcinków. Najgorsze było to, że właśnie w zeszły piątek dostałem jakiejś choroby i czułem się tak fatalnie, jak nie wiem kiedy... ja kompletnie nie choruje, czuję się czasami słabo, ale żeby bolały mnie kości, gardło i głowa to nigdy tak nie miałem. Co chwilę miałem masaże, ładowano mi do żołądka tabletki, różne psikacze, jakieś po prostu wynalazki bym tylko się totalnie nie rozłożył... no i udało się, na drugi dzień, a już nawet na afterze byłem pełen energii i bawiłem się nieźle... Dancing z Asią moro udał się w stu procentach, nawet dorwałem się do mikrofonu, hahahah :)
Na odcinek przyjechali do mnie rodzice i w sumie dopiero teraz wyjechali... fajnie, bo mamy mało okazji, by się ze sobą widywać. Kupili mi talerze, ręczniki i sztuczce w końcu przywieźli słoiki z malinami i moimi ulubionymi ogórkami... czuję się jak student... właśnie, muszę zaraz zalogować się do szkoły. Wracając do nich... tak bardzo podoba im się Warszawa, jarają się każdym pomnikiem i ładną uliczką, pewnie chcieliby tu mieszkać... albo i nie, bo tata pewnie nie mógłby się rozstać z żużlem. Tak jak ja :( No ale nic, praca chyba popłaca, no więc tak Karma is a bitch, moje nowe motto - trzymajcie się ciepło aaa... jeszcze mam jedną prośbę... może chce Wam się zagłosować na mnie w KCA? :) Można oddać dużo głosów, więc: http://kca.nick.com.pl/glosowanie#category:Favorite_Polish_Star i z góry dziękuję.
Łapajta kilka zdjęć:

































  • Love
  • Save
    741 loves
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...