Agata S

plan a,b,x,y,z


Source : Tumblr, for sure.

Był taki czas w moim życiu, kiedy okres między wstaniem z łóżka a pójściem spać zaplanowany był co do minuty. Dokładnie wyszczególniony był czas na dojście na przystanek autobusowy i ogarnięcie się w łazience. Tak mówili - planowanie kluczem do zadowolenia i sukcesu. Skończyło się to fiaskiem, gdyż czułam się uwięziona w jakichś dziwnych ramach czasu i przestrzeni. Od tamtej pory nie planowałam nic. Często nie nastawiałam nawet porannego budzika, by wstać dopiero, gdy będę wyspana. Czas przeciekał mi przez palce, traciłam go na robienie rzeczy bezsensownych, które dawały przyjemność na krótką metę - ale przecież mogłam je robić, sama sobie na to pozwoliłam. Prawdę mówiąc, zrobiło to ze mnie niesamowitego lenia. Notorycznie omijałam posiłki, bo jeśli nie byłam w danym momencie głodna, to po co jeść tylko dlatego, że pora na obiad? Zaczynałam jakąś czynność i przerywałam w połowie, gdy mi się odechciało. W końcu nikt mi nie każe.

Może i ten sprzeciw przeciwko wszystkiemu, co ustalone, dawał jakieś specyficzne poczucie wolności, ale nie na długo. Teraz, gdy skończyłam liceum i nie ma już chociażby ram szkoły, jako tako trzymających mnie w ryzach (chociaż, ze względu na jej specyficzny charakter, również nie za bardzo), czuję się przytłoczona. Nie wolnością, bynajmniej. Nadmiar rzeczy, które miałam zrobić dla siebie, domaga się jakiegoś uporządkowania, w innym wypadku skończę znów przewijając fejsbukowego walla przez cały dzień.

Może jednak to-do listy nie są taką złą opcją? Jednak wewnętrzny hedonista każe mi umieszczać na nich rzeczy wyłącznie przyjemne.

Zatem na dziś:

X lista filmów, które muszę zobaczyć.
X playlista na matury.
X przesłuchać wszystkie czekające na to albumy na Spotify.
X średnio apetycznie wyglądająca maseczka na twarz z rzeczy, które znajdę w lodówce.
X długi spacer z pjesę.
X dodanie zaległych prac na Behance.
X ilustracje, dużo nowych ilustracji.
X w końcu zobaczyć "Wszystko o Ewie".





There was a time in my life, when the period between waking up and going back to sleep was planned completely. Even the time for my beauty routine was considered. They said - a good schedule is the key. It didn't work out at all. I was feeling kinda trapped in space and time. Since this time, I haven't been planning any single thing. I didn't set the alarm clock in order to wake up when I feel like I'm rested. I was wasting my time on irrelevant things, the sort of things that makes you happy just for a while - but I was allowed to do them by myself. I was avoiding to feel any pressure. Honestly, it made me just really lazy instead of relaxed. I was constantly skipping meals - why cook when I'm not hungry, even when it's dinner time? I was starting to do something, and I was able to stop it halfway. Just because I didn't want to do it anymore.

Perhaps this objection to everything what is planned gave me some weird sort of freedom, however, not for long. Now, when I graduate from school, I feel overwhelmed. Not with the freedom, not at all. The excess of things I had to do for myself demands some plan, otherwise I am going to end up scrolling through the Facebook wall again.


Perhaps to-do lists aren't such a bad option? Anyway, my inner hedonist tells me to put only enjoyable things on them.

So, for today:

X the list of movies I want to watch.
X the playlist for my exams.
X listen to every album in the waiting room of Spotify.
X homemade facial mask.
X a long walk with my dog.
X update Behance.
X illustrations, a lot of new illustrations.
X watch "Everything about Eve" at last.



sleep tight

  • Love
  • Save
    Add a blog to Bloglovin’
    Enter the full blog address (e.g. https://www.fashionsquad.com)
    We're working on your request. This will take just a minute...